Boję się tego, że jak pochwalę się na blogu, to mi piórka opadną i tak wnet nie skończę.
Mam kilka taki zaczętych UFO-ków, którymi się chwaliłam, że niby tak fajnie się robi, i co? Nic.
Fajnie się je robi nadal.
Właściwie to się nie robi, bo co rusz wymyślam coś innego a tamte rzeczy leżą. Jak ja to mówię - nie mam do nich zmiru.
Pierwszy taki zaczęty i nie dokończony to obrus z elementów.
Już nie wspomnę, na które święta miał być gotowy.
Kilka razy go pokazywałam i nadal czeka.
W ubiegłym roku napomknęłam, że robię sweterek. Robiłam wtedy chustę z bambusa i tylko ją uwieczniłam na zdjęciach.
Od tego czasu powstało już wiele chust a nawet sweterków, a on cierpliwie leży i czeka na swoją kolej.
Następny sweterek w cudownym kolorze.
To dla synowej - chucherka, to i sweterek malutki, ale niestety też nie mogę go jakoś skończyć.
Mam nadzieję, że na jesień będzie gotowy.
Do skończenia czekają jeszcze trzy SAL-e haftowane, których już po raz kolejny nie będę pokazywać.
I co, mam zaryzykować ?
Pokazać robótkę w połowie, czy nie ?
Nie pokażę.
Myślę, że wytrzymacie jeszcze parę dni :)
Ciekawa jestem jak to jest z Wami ?
Czy też macie pozaczynanych kilka prac, czy robicie po kolei ?
Może macie jakiś patent na to, aby się zmobilizować do skończenia czegoś, co leży i czeka ?
Czekam na rady.
Pozdrawiam.
Ola.
P.S.
Wspominałam już o akcji dla Julci, prześlicznej rocznej dziewczynki, której grozi amputacja nóżek.
Zajrzyjcie proszę na FB, gdzie trwają licytacje, może coś Wam się spodoba i za niewielkie pieniądze kupicie, może coś podarujecie.
Pod tym linkiem trwa licytacja mojej chusty.
Każdy grosz się liczy.
Jest również prośba o nagłaśnianie akcji.
Dziękuję